Kosmetyczne innowacje to coś, co kocham! Dziś chciałabym przedstawić wam wstrząsającą nowość od marki Lancôme, czyli Juicy Shaker. To innowacyjny błyszczyk, który jest rzeczywiście wstrząsający, bo żeby móc nałożyć go na usta, trzeba nim… potrząsnąć! Śmiesznie, prawda? Już tłumaczę, o co chodzi.
Garść historii
Lancôme zaczerpnęło inspiracje do stworzenia Juicy Shaker z dwóch produktów, których niestety nie miałam możliwości poznać i przetestować, bo jeszcze wówczas nie wiedziałam, co to jest makijaż. Pierwszy produkt to pomadka Shaker zaprojektowana w 1946 roku założyciela marki, która symbolizowała styl życia glamour. Drugi produkt to awangardowe przeciwieństwo, czyli wypuszczony na rynek w 2000 roku błyszczyk Juicy Tubes o kwaśnych, owocowych zapachach. Pomyślcie, co może przynieść połączenie stylu i klasy z owocową ekstrawagancją? Ja wiem, bo z tego połączenia zrodził się właśnie Juicy Shaker!
Jaki jest błyszczyk Juicy Shaker?
Lancôme to marka, która lubi zaskakiwać, więc hasłem towarzyszącym promocji najnowszego błyszczyka jest „wstrząśnij, odkręć i pokochaj” (swoją drogą, chwytliwe). Błyszczyk jest stosunkowo drogi, ale w końcu kilkadziesiąt złotych płacimy za innowacje. Można go kupić w Sephorze, choć moje poszukiwania trwały dłużej, bo Juicy Shaker nie w każdej z perfumerii jest dostępny. Dwufazowy olejek do makijażu ust to dla mnie spore zaskoczenie. Dlaczego?
Zacznę od początku, czyli od opakowania – śmiesznego, małego pojemniczka przypominającego w kształcie kolory, mały shaker ze srebrną nakrętką. Buteleczka to nie jedyna ciekawostka w błyszczku Lancôme Juicy Shaker. Kolejna innowacja to aplikator – zamiast standardowego aplikatora na patyczku, mamy tutaj do czynienia z dość pokaźną gąbeczką w kształcie stożka, którą malujemy po ustach. Gąbka wchłania produkt przez dziurki w opakowaniu, właśnie wtedy, gdy wstrząsamy błyszczykiem. Wbrew pozorom jest dość precyzyjna i łatwo się nią maluje.
Juicy Shaker to rzeczywiście bardzo owocowa formuła – nie tylko pięknie pachnie owocami, ale również obłędnie smakuje, co będzie dużym plusem dla maniaczek zjadania błyszczyków z warg. Ja się do nich nie zaliczam, ale przy tym błyszczyku mam ciągłą chęć oblizywania ust! Dwufazowa formuła (płynny pigment i oleje pielęgnacyjne, które łączą się podczas potrząsania) jest dość płynna, ale nakłada się bardzo dobrze. Na moich ustach błyszczyk zasycha po pół minuty tworząc bardzo satynowe, delikatne i błyszczące wykończenie. Oleje dodatkowo nawilżają i pielęgnują usta, co jest dla mnie ogromnym plusem w kolorówce do ust!
Z siedmiu dostępnych kolorów wybrałam trzy najpiękniejsze odcienie błyszczyka Lancôme – intensywną czerwień Juicy Shaker Cherry Symphony, subtelny pudrowy róż Freedom of Peach oraz kolor delikatnej maliny Juicy Shaker Wonder Melon.
Dodaj komentarz